537 dni po katastrofie prokuratorzy wojskowi dokonali oględzin tupolewa i udokumentowali jego stan profesjonalnym sprzętem. Nie wykluczają przy tym usterki technicznej, co jest sensowne, ale mocno spóźnione w aspekcie jej dociekania. Prokuratorzy nie są związani pseudoustaleniami zespołów Anodiny i Millera, którzy byli sędziami sprawy własnej i swoich kolegów. Tyle że tak naprawdę niewiele mogą i potrafią, zaś po stronie rządu nikt ich wspierać nie będzie. Wszak już dawno po pogrzebach i sprawa dla PO jest zamknięta.
Niestety, wszystko dzieje się w sposób niezwykle opóźniony i ślamazarny, zaś wyjazd do Smoleńska po ponad 500 dniach trudno traktować w kategoriach rzetelności procesowej. Raczej mamy tu do czynienia z akcją propagandową związaną z wyborami. Gdyby bowiem Rosjanie chcieli jakieś elementy samolotu ukryć bądź zniszczyć, mieli na to wystarczająco dużo czasu.
Jedno jest dla mnie pewne. W normalnym kraju premier rządu powinien stanąć za tak karygodne zaniedbania przed zwykłym sądem (nie przed Trybunałem Stanu!) i zakończyć swoją karierę długoletnim pobytem w więzieniu. Polska nie jest i prawdopodobnie jeszcze długo nie będzie normalnym krajem, więc Donaldowi Tuskowi nie tylko nic nie grozi, ale może jeszcze oskarżać swoich przeciwników politycznych. W II PRL prędzej Jarosława Kaczyńskiego zamkną za osobistą szarpaninę ze śp. Barbarą Blidą, aniżeli Donalda Tuska za działanie na ewidentną szkodę kraju.
Komentarze