18 lipca 1991 r.
7 października 1991 r.
w wypadku samochodowym zginął... szef NIK Walerian Pańko, czyli prawdopodobnie nie pomogło odsunięcie Falzmanna. Okoliczności wypadku były dziwne, bo chwilę wcześniej świadkowie zaobserwowali wybuch. Po zderzeniu z samochodem z naprzeciwka rządowa Lancia rozpadła się. Ale to chyba normalne. Wszyscy wiedzą bowiem, że rządowe limuzyny to konstrukcje przestarzałe, a ich ramy wykonano z materiałów o obniżonej wytrzymałości mechanicznej.
Ostatecznie winę za wypadek samochodowy przypisano kierowcy rządowego auta. Dostał wyrok w zawieszeniu, ale chyba się załamał, bo wkrótce potem zmarł. Nie wiem, czy w geście solidarności, ale mniej więcej w tym samym czasie zmarli obaj policjanci "drogówki", którzy pierwsi przybyli na miejsce wypadku. Nie znam okoliczności, ale podobno byli na rybach i obaj zgodnie utonęli. W żadnym wypadku nie wolno jednak domniemywać tutaj nic innego, poza zbiegiem przykrych okoliczności.
samobójstwo popełnił Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli podwładny ministra Tomasza Arabskiego. To pewnie przypadek, ale 23 grudnia 2009 r.z Samary powrócił po remoncie polski TU-154M. Zaś przez ręce Michniewicza przechodziło sporo dokumentów z gryfem "ściśle tajne". Przypomnijmy, że de facto decydentem w kwestii obsługi rządowych lotów jest Kancelaria Premiera. To samobójstwo jest jeszcze dziwniejsze, albowiem Michniewicz zakupił prezenty pod choinkę i umówił się z żoną, przebywającą wówczas w Białogardzie, że następnego dnia do niej dołączy. Później odbył nieprzyjemną rozmowę z ministrem Arabskim, następnie upił się (tak przynajmniej mówią wyniki badania krwi) i powiesił się na kablu od odkurzacza.
Rok 2010
Przejdźmy teraz do katastrofy smoleńskiej. Jeszcze w styczniu 2010 roku świeżo wyremontowany i będący w nienagannym stanie tupolew (tak twierdzi rosyjski MAK) nie może lądować na Haiti z powodu poważnej awarii bloku sterowania. Dowódcą statku był wówczas kpt. Arkadiusz Protasiuk, który ginie później w Smoleńsku. Potem następuje akcja rozdzielenia obu wizyt, mianowanie peerelowskiego konfidenta Turowskiego na wiceambasadora w Moskwie, akcja dezinformacyjna rosyjskiej ambasady, aż wreszcie sama katastrofa.
Czy zaprezentowany przeze mnie ciąg zdarzeń świadczy o tym, iż przyczyn katastrofy należy doszukiwać się w aktach i raportach ws. likwidacji promoskiewskich WSI, a których jedynym ważnym obrońcą jest aktualny prezydent Bronisław Komorowski? Tego nie wiem. Ale moim zdaniem w kraju, w którym dzieją się takie rzeczy, zaś ważni świadkowie (vide: np. śmierć Olewnika) nagminnie popełniają samobójstwa w pilnie strzeżonych więzieniach, niczego wykluczyć się nie da.
http://niezalezna.pl/8489-jak-zginal-dyrektor-kancelarii-tuska
Komentarze
Pokaż komentarze (13)